Kurenci już handlują futrami i szykują się do karnawału. Te najsławniejsze postaci z ptujskiego pochodu karnawałowego są zapowiedzią zbliżającej się wiosny. Tymczasem w Halozach śnieg trzyma się mocno. Kręte i wąskie drogi nie zachęcają co prawda do samochodowych wycieczek, ale ciekawość zwycięża. W siedzibie stowarzyszenia winogradników i sadowników Haloze na Mali vrh (Mały szczyt – może mały, ale naprawdę stromy podjazd) zostałem zaproszony na tradycyjne cięcie winorośli z okazji dnia św. Wincentego. Św. Wincenty jest patronem winogradników i dzień jego święta 22 stycznia stanowi tradycyjny początek sezonu prac w winnicy. Pierwszym zadaniem w nowym roku jest cięcie winorośli. Od sposobu jego przeprowadzenia zależy ilość i jakość owoców otrzymanych jesienią, a także kondycja całej rośliny. Tradycyjnie sezon cięcia powinien zakończyć się 19 marca na św. Józefa. Jednak dziś już mało kto trzyma się tych tradycyjnych dat. Ci, którzy mają duże winnice pracują już od listopada, aby zdążyć przed wiosną. Hobbyści z kolei, kiedy im czas i pogoda pozwolą.
Widok na siedzibę stowarzyszenia i eksperymentalną winnicę
Mimo wszystko cięcie na św. Wincentego czyli po słoweńsku „vincekova rez” albo po prostu „vincekovo” jest ciekawym zwyczajem i jak to zwykle w Słowenii bywa pretekstem do wspólnego spotkania i biesiadowania. Stowarzyszenie przy swojej siedzibie na Mali vrh ma eksperymentalną winnicę oraz potomka starej winorośli z Mariboru. W winnicy jest wiele dziś prawie zapomnianych lokalnych odmian. Takie nazwy jak: ranfol, volovsko oko, štajnšiler, peteršiljka, lipovina brzmią już obco nawet w tych stronach. Zostały wyparte przez światowe szczepy np. sauvignon blanc czy chardonnay. Jednak coś się tu również zmienia. Coraz większe uznanie jakim się cieszy na światowych rynkach rebula z regionu Primorska, powoduje, że również w Styrii zaczęto się zastanawiać nad promocją autochtonicznych szczepów. Najwięcej szans daje się odmianie ranfol, która w przyszłości może zostać wizytówką słoweńskiej części Styrii. Winogradnicy z Haloz stale powiększają swoją kolekcję banku genetycznego.
Malica
Po pokazie cięcia winorośli przyszedł czas na „malicę„, po polsku lunch ;). Lokalna kapela przygrywała ludowe pieśni, wina nie brakowało, a Haloze pokazały swoje piękno w zimowej odsłonie. Po jedzeniu przyszedł czas na oficjalną część spotkania, czyli cięcia potomka najstarszej na świecie winorośli z Mariboru (Stara trta). Tradycyjnie gałązki uzyskane podczas tego cięcia są rozdawane publiczności. Następnie w domu są ukorzeniane. Roślina budzi się i wypuszcza pąki. Na tej podstawie sprawdza się, czy rocznik będzie udany. Tak przynajmniej tłumaczył mi jeden z winogradników. Gdy zapytałem go, czy to traktują serio, uśmiechnął się, po czym dodał, że oczywiście nie, ale taka jest tradycja. Następnie gałązki z pąkami stanowią część kompozycji wielkanocnej palmy.
Kapela grała ludową muzykę
Gminny winiarz pełnił obowiązki gospodarza spotkania
Vincekovo obchodzi się w całej Słowenii, jednak tradycja ta jest najsilniejsza w Styrii. W samych Halozach jednocześnie odbywało się kilka konkurencyjnych imprez. Lokalne winiarskie księżniczki i królowe nie nadążały z odwiedzeniem wszystkich. Na szczęście pełniąc przez rok arystokratyczne obowiązki ma się również przywileje, np. prawo do spóźnionego przybycia. Z księżniczką się nie spotkałem, minęła mnie gdy wracałem pędząc swoim twingo wśród śpiących winnic.
Widok na eksperymentalną winnicę stowarzyszenia