Widok na zamek i stare miasto w Ptuj
Około 20 km na południowy-wschód od Mariboru leży Ptuj. Jest to najstarsze słoweńskie miasto, które w tym roku obchodzi 1950 rocznicę pierwszej udokumentowanej wzmianki. Na przestrzeni wieków Ptuj i Maribor rywalizowały ze sobą o palmę pierwszeństwa w regionie. Kością niezgody było… wino. Właściwie prawa i przywileje handlowe. Oba miasta bogaciły się na handlu winem. Od schyłku średniowiecza rywalizacja była już tak zaawansowana, że przybrała postać wojny handlowej, w Słowenii nazywanej „winną wojną”. Oficjalnie okres ten zakończyła umowa między miastami z 1654. Nieoficjalnie mówi się o roku 1991. Wówczas miasto Maribor podarowało Ptujowi sadzonkę potomka Starej Winorośli, która została zasadzona na dziedzińcu ptujskiego zamku. Od tego czasu między miastami miały zapanować przyjaźń i współpraca. Na przykład taka jak wspólna organizacja objazdu dziennikarskiego, którego mariborski fragment opisałem na blogu. Teraz przyszedł czas na Ptuj.
Ptuj przywitał nas śniadaniem na kładce nad Drawą z widokiem na stare miasto i zamek. Ponieważ pogoda była kapryśna przenieśliśmy imprezę powitalną do renomowanej restauracji Ribič. Restauracja powstała w pobliżu dawnego portu rzecznego na Drawie. W swoim menu oferuje tradycyjne dania lokalnej kuchni oraz ryby. Od lat zdobywa uznanie krytyków i gości. Frekwencja zawsze dopisuje i bez rezerwacji ciężko jest dostać stolik. A tanio nie jest.
Tak przywitał nas Ptuj, foto: Boris B. Voglar
Ptuj na swoim blogu opisywałem przy okazji wizyt w piwnicy Pullus oraz Kobal. Również tym razem w planie były odwiedziny w obu. Okazało się jednak, że w Pullus czekało na mnie nowe doświadczenie pod postacią starych (archiwalnych) win. Najstarszym degustowanym winem było sauvignon blanc z 1986 roku. Wino półwytrawne z późnego zbioru. W kieliszku wyglądało na płynne złoto. Bardzo intensywny zapach dojrzałych owoców i miodu. W smaku wino bardzo zbalansowane, o dość mocnej budowie i aromatach jabłkowych, miodowych i ziołowych. Po pewnym czasie ujawniło więcej tekstury, typowa dla Haloz mineralność oraz aromaty suchych traw i słomy. Nieco młodszy sauvignon blanc z 1990 roku to wino, które dostało nagrodę główną Salonu Sauvignon w kategorii win archiwalnych. Jest to słodkie wino z predykatem (wybór). Dla wszystkich sceptyków słodkich win polecane jako lekarstwo na zbyt wytrawne podejście do wina. Kolor nieco ciemniejszy od pierwszego, z kolei zapach delikatniejszy, choć bardziej wyczuwalne były aromaty predykatu. W smaku pieśń zwycięstwa i harmonia tego świata. Mocna budowa i fantastyczny balans między słodyczą i kwaśnością. Bardzo wyraźne aromaty dojrzałych jabłek i miodu o łagodnej strukturze wypełniają usta. Echo mineralne. Zasłużenie zdobyta nagroda festiwalu. Ostatnim zaprezentowanym winem było również sauvignon blanc, tym razem z roku 2000. Dość nietypowo dla Styrii zostało wytworzone jako wino słomiane. Naturalnie również wino słodkie, być może nieco nawet za bardzo. Początek dość pikantny (zioła). Potem otwiera się słodycz miodu i rodzynek. Nieco zabrakło kwaskowości, która by dodała elegancji. Dla fanów bardzo słodkich win.
Degustacja sauvignon blanc w piwnicy Pullus, foto: Boris B. Voglar
Po degustacji udaliśmy się w stronę Haloz, aby odwiedzić muzeum „viničarstva” i zobaczyć w jakich warunkach żyli ludzie pracujący przy wytwarzaniu wina. Viničarji była to kategoria robotników rolnych, którzy za wikt i opierunek pracowali w winnicach pana. Strome pobocza Haloz sprawiają, że praca na roli jest tu wyjątkowo wymagająca. Także dziś, ponieważ trudny teren ogranicza wykorzystanie maszyn. Jednocześnie są to doskonałe miejsca na uprawę winorośli. Wino z Haloz miało od wieków wspaniałą renomę. Nic dziwnego, że bogaci mieszczanie, arystokracja i kler kupowali winnice, a miejscowych chłopów zatrudniano do pracy w nich. Warunki w jakich żyli były bardzo trudne. Gmina Podlehnik zachowała jeden z domów robotniczych i przekształciła go w muzeum, aby pokazać współczesnym warunki życia na słoweńskiej wsi. Viničarji nie posiadali właściwie niczego. Dom, praca, nawet ogródek warzywny należały do właściciela ziemi, który zawsze mógł ich tego wszystkiego pozbawić. Należeli do najbiedniejszej grupy ludności. Jednocześnie jeszcze w XIX wieku nie mogli opuszczać swojej wsi, należeli do pana. Gdy w końcu dekretem cesarza podarowano im wolność osobistą, Haloze zaczęły się wyludniać. Ten trend niestety trwa nieprzerwanie od ponad stu lat. Dziś nieliczni wracają, większość wciąż ucieka.
Strome zbocza Haloz także dziś stanowią trudne warunki uprawy.
Historia zaczyna wracać na stare tory. Coraz więcej parcel kupują mieszczanie i obcokrajowcy. Chyba najbardziej znanym przykładem jest Michael Gross, którego wina sprzedają się na całym świecie. Gross jest świetnym winiarzem, a także przedsiębiorcą. Stanowi też inspirację dla młodych rolników z okolicy. Pokazuje jak wykorzystywać niemały potencjał regionu.
Wystrój skromny za to podłoga drewniana
Oprócz muzeum, stara chata pełni rolę miniwinoteki. Swoją drogą, piękny kraj, gdzie nawet wieś bez poczty i sklepu spożywczego ma swoją winotekę. Można w niej skosztować i nabyć wino od lokalnych wytwórców. Bardzo ciekawa okazała się degustacja, którą nam tam zorganizowano. Spróbowaliśmy win z jednego terrior i dwóch odmiennych światów.
Nie ma poczty, nie ma sklepu, ale winoteka się znajdzie
Pierwszy z nich to już wcześniej wspomniany Michael Gross. Człowiek, który zrządzeniem losu zaczął w Słowenii produkować wino. Jego wina są cenione na całym świecie. Są pełne głębokich aromatów i jednocześnie świetnie zbalansowane. Aby pokazać w jakich warunkach rośnie w Halozach winorośl, umieścił zdjęcia winnych tarasów na etykietach swoich win. Z drugiej strony spróbowaliśmy także win rodziny Zavec. Tu widać całkowicie odmienną filozofię. Wina są świeże, owocowe, z wysoką kwasowością, czyli takie jakie lokalny konsument lubi najbardziej. I to jest właśnie sedno sprawy. Wina Gross to produkt na światowe rynki. Świetny branding, kanały dystrybucji „odziedziczone” po rodzinie, niemały rynek niemieckojęzyczny. Gross może wytworzyć mniej, ale lepiej, ponieważ cena jaką osiągnie mu na to pozwala. Bracia Zavec pomimo, że w winnicy się wychowywali, nie mogą sobie na to pozwolić. Ich kanały dystrybucji to Haloze, Ptuj i okolica. Ceny jakie mogą tu osiągnąć są dużo niższe. Muszą więc z hektara produkować więcej, a wino nie osiągnie takiej pełni jak u Grossa.
Autor z Bojanem Kobalem w czasie degustacji, foto: Boris B. Voglar
Mam nadzieję, że przykład Grossa przysłuży się dobrze lokalnym winiarzom, takim jak Zavec. Obaj bracia są szalenie pracowici i aktywni. Mają swój niemały wkład w budowanie współpracy lokalnych wytwórców i myślę, że niedługo będą mogli sobie pozwolić, aby produkować wina, którymi będzie zachwycał się świat.
Spacer po Ptuju:
Serdeczne podziękowania kieruję do Slavko Podbrežnik Dobnik, dyrektora festiwalu Salon Sauvignon za zaproszenie na festiwal i objazd dziennikarski, oraz izbom turystyki w Ptuju i Mariborze za organizację tego przedsięwzięcia.
Iskrene zahvale Slavku Podbrežniku Dobniku, direktorju festivala Salon Sauvignon za povabilo na festival in študijsko turo, zahvale tudi zavodom za turizem na Ptuju in v Mariboru za organizacijo tega dogodka.