Pinot noir jest odmianą cenioną przez koneserów wina. Ze względu na swój kapryśny charakter w uprawie jest to szczep przeznaczony dla doświadczonych winiarzy i odpowiednich siedlisk. Przed laty w USA, gdy triumfy na lokalnym rynku święcił merlot, picie pinot noir miało wymiar kontrkulturowy. Zamówienie kieliszka z tego szczepu oznaczało przynależność do kręgu wtajemniczonych. Jednocześnie wyrafinowani winomani ostentacyjnie wręcz gardzili winami ze szczepu merlot. Trend ten, wcześniej będący udziałem jedynie garstki koneserów, spopularyzował film „Bezdroża” (ang. „Sideways”). No i merlot się rozlało. Ogromny sukces filmu spowodował, że nagle również średniozaawansowani miłośnicy wina zaczęli siorbać i cmokać pinot noir, nerwowo kręcąc kieliszkiem i robiąc poważne miny. Jednocześnie picie merlot w towarzystwie stało się podobnym faux pas jak noszenie skarpetek do sandałów.
I to nie tylko w Stanach Zjednoczonych. Hollywood wyznaczyło ten standard dla całego świata. Sprzedaż merlot znacząco spadła. Nagle wszyscy zaczęli się domagać pinot noir. Popularność tej odmiany skłoniła producentów do nowych nasadzeń. Tyle, że pinot noir to nie cabarnet sauvignon czy merlot, które dobrze znoszą prawie każdy (w miarę ciepły) teren. Pinot noir jest trudny zarówno w uprawie jak i winifikacji. Tak jak z autami, ferrari co prawda pojedzie szybko, ale niedoświadczony kierowca może szybko zakończyć przejażdżkę na drzewie. Właśnie ekskluzywny charakter tej odmiany sprawiał, że wśród koneserów była tak lubiana. Pinot noir na odpowiednim siedlisku i w rękach dobrego winiarza potrafi dać wspaniałe wina, ale praca z nim przypomina spacer na linie. Łatwo więc trafić na minę.
Najbezpieczniej zamówić markowe z Burgundii. Niestety, ich ceny osiągają astronomiczny pułap i są na ogół trudno dostępne. Dlatego są to wina dla wytrawnych koneserów z grubym portfelem. Zresztą, zawsze lepiej wykazać się wyrafinowanym gustem niż nowobogackim naśladownictwem. Jeśli nawet stać cię na oryginalnego burgunda to i tak lepiej chyba wypić dobre wino w uczciwej cenie, a tymi paręset euro różnicy wesprzeć schronisko dla bezdomnych zwierząt albo fundację. Na przykład taką: miasto kotów. Burgundia nie zbiednieje, a koty się ucieszą.
Poza Burgundią istnieje w Europie kilka uznanych siedlisk pinot noir, m.in. do takich należy Słowenia. Choć Słowenia to nie Burgundia to jednak słoweńskie pinot noir ma kilka zalet. O różnicy w cenie już wspomniałem. Poza tym, jest w Polsce nie mniej egzotyczne niż oryginalny burgund, a jego słoweńska nazwa (modri pinot) jest po prostu urocza.
Wśród słoweńskich win z tej odmiany w pamięć zapadło mi zwłaszcza to z piwnicy Frešer. O Matjažu i jego winnicy pisałem już kiedyś na moim blogu. Od tamtego czasu pojawiałem się kilkakrotnie w jego hramie, żeby kupić modri pinot właśnie i ser dojrzewający w winie (też w modri pinot). Dziś Matjaž ma certyfikat ekologiczny, a jak sam mówi jego modri pinot jest jeszcze lepszy niż przed laty. Musiałem więc to sprawdzić.
W moje ręce trafiła butelka z serii Markus z 2016 roku. Jest to bardzo klasyczne wino tej odmiany. Z pozoru delikatne, świeże, owocowe. Brak ostrych aromatów pozostawia miejsce dla wyobraźni. Nic nie jest oczywiste i zdefiniowane. Trochę jak sen na jawie mieszają się tu wątki i różne elementy, choć czynią to ledwo zauważalnie. Trochę dojrzałych owoców, trochę przypraw i mineralność. Właśnie subtelność tego bogatego smaku czyni to wino tak interesującym. Pomimo swej delikatności smak trwa długo i jest świetnie zbalansowany. Może dlatego medytacja o jego istocie jest niezwykle zajmująca. Nieoczywiste połączenie delikatności i głębi czyni je eleganckim.
Jesienny widok na winnicę Matjaža Frešera, archiwum SlovVine
Ritoznoj, gdzie mieści się winnica Frešer leży nieopodal szlaku wakacyjnego tysięcy Polaków. Jeśli więc wybierasz się do Chorwacji, albo masz znajomych którzy jadą w tym kierunku, warto zahaczyć o gospodarstwo Matjaza i sprawić sobie butelkę. W podróży do Dalmacji słoweńska Styria wypada mniej więcej w połowie drogi. Można przenocować gdzieś w okolicy Slovenskiej Bistricy, a wcześniej spróbować nieco słoweńskich specjałów. Oprócz modri pinot gorąco polecam również renski rizling, także z serii Markus. Ale to już temat na zupełnie inny wpis…