Ogromne kontrowersje wśród winolubów potrafi wzbudzić kwestia związana z rozpoznawaniem aromatów. W winie znajdują się związki chemiczne, które odpowiadają za smak i zapach wina. Czasami dominujący aromat jest bardzo intensywny i bez większych problemów można go rozpoznać, np. wiśnia, kukurydza, zielona papryka. Ale zdarza się to dość rzadko. Są ludzie, którzy mają bardziej czułe zmysły i potrafią precyzyjnie rozszyfrować aromaty również pod bardziej subtelną postacią. Także doświadczenie sprawia, że jesteśmy w stanie coraz więcej w winie wyczuć. Mimo wszystko, wielu ludzi wątpi, aby wino skrywało tyle co opisują degustatorzy. I w pewnym sensie mają rację.
Poczucie smaku jest bowiem indywidualną kwestią. Zależy od bardzo wielu czynników. Z jednej strony jest człowiek ze swoim doświadczeniem, talentem (sensorycznym lub pisarskim), kondycją zdrowotną etc. Z drugiej jest wino, które zmienia się pod wpływem różnych czynników.
Weźmy na przykład sprawę korka. Wydaje się, że wyczucie korka w winie jest sprawą banalną. Ot, wino ma nieprzyjemny zapach, o smaku nawet nie wspominając. Mimo to, spotkałem już sytuacje, gdy jeden z degustujących był przekonany, że wino jest korkowe, pozostali zaś nie wyczuli dosłownie nic. Doświadczyłem również sytuacji, gdy po odchorowaniu przeziębienia każda otworzona butelka buchała typowym dla korka smrodkiem, a wino miało smak pomyj. Ale tylko dla mnie. Widocznie moja kondycja miała ogromny wpływ na sensorykę.
Czasem aromaty są tak złożone i delikatne, że nawet ludzie ze sporym doświadczeniem mają odmienne opinie. Słyszałem o sytuacji, gdy doszło na tym tle do rękoczynów. Jeden z degustujących mówił o cytrusach, inny czuł jedynie zielsko. Każdy z nich w swojej arogancji, nie dopuszczał myśli, że ten drugi być może jest wrażliwy na odmienne nuty. Wydaje mi się, że właśnie pycha znawców jest sporą przeszkodą w rozwoju i promocji picia wina. Zwłaszcza w krajach, gdzie wina wciąż powszechnie się nie pija, np. w Polsce.
Przecież tylko niewielu początkujących winolubów wyczuje te wszystkie zapachowo-smakowe niuanse, jeśli nawet wśród znawców nie zawsze panuje konsensus. Więcej, klient rozczarowany faktem, że płacąc niemałe pieniądze, nie rozpoznaje tych wszystkich marakuji i kardamonów, po prostu przestanie pić wino. Poczuje się nabity w butelkę, a wszystkie te subtelności oznaczy hasztagiem #fakenews. Przecież wino kupujemy, aby czuć się dobrze, wyluzować, a nie stawać w kolejne szranki rywalizacji.
Wrzućmy na luz. Wino jest wspaniałe właśnie ze względu na swoją różnorodność. Proste i bogate, młode i świeże, białe i czerwone, słodkie i wytrawne. Właściwie każdy znajdzie coś dla siebie. Nie ma sensu piętnować innych i narzucać im własnej wizji. Nie musisz czuć delikatnych nut dojrzałych ziół podkreślonych świeżością cytrusów (uwaga! – pomelo), żeby lubić wino. Wystarczy, że miło spędzasz czas z najbliższymi i czujesz się dobrze. Akurat to czy wybierzesz rose, czerwone czy białe nie ma znaczenia. Bądźmy szczerzy, nawet najwięksi specjaliści zmieniają podejście, gdy nie muszą wina oceniać i opisywać. Wówczas znikają te wszystkie aromatyczne zawiłości. Z twarzy ulatuje skupienie i analityczna zaciekłość. Liczy się moment i ludzie, którzy są obok.