Trudno wyobrazić sobie piękniejszy zakątek w całej Słowenii. Na szczycie wzgórza, na wysokości ok. 300 m n.p.m. znajduje się prawie 40 ha winnic. Adriatyk widać jak na dłoni, w linii prostej to jakieś 9 km. Na północy rozciągają się włoskie Dolomity oraz słoweńskie Alpy z najwyższym szczytem – Triglavem. Panujący tu mikroklimat jest wyjątkowy, nawet jeśli chodzi o Istrię. Dużo słońca, choć temperatury są niższe niż w dolinie, brak mgieł i związanej z nimi chorobotwórczej wilgoci. Oprócz tego zauważalny jest wpływ solin (laguna do pozyskiwania soli morskiej), które stanowią swoistą polisę przeciw gradobiciu. Chmury burzowe omijają ten kawałek półwyspu zarówno z północy jak i z południa.
Winnice zajmują cały grzbiet wzgórza.
Jak na ziemski Eden przystało, posiadłość Brič wcale nie jest łatwo znaleźć. Trzeba wjechać w głąb Półwyspu Istria, a ostatnie 10 km trasy to już tylko polne i leśne trakty. Potok przecinający szlak trzeba przekraczać brodem. Prawdziwe safari. Po wjechaniu na szczyt oczom ukazuje się widok na winnice rozciągające się na grzbiecie wzgórza. Winnice kończą się na granicy z Chorwacją, natomiast nieco niżej znajduje się piwnica, piękna sala degustacyjna z widokiem na morze oraz willa właściciela i pokoje dla gości. Całość zaprojektował Boris Podrecca, architekt odpowiedzialny m.in. za projekt placu Tartiniego w Piranie czy wieżowca Millennium Tower we Wiedniu. Wszystkie budynki zostały wybudowane przy użyciu lokalnych materiałów i stylu (drewno, kamień istriański z małą ilością zaprawy) choć forma przywodzi na myśl nowoczesną interpretację rzymskiej willi. Dom właściciela sprawia wrażenie wieży zamkowej ze świata fantasy. Jak się później okazało jego charakter wiele mówi mieszkańcu. Ale po kolei.
Widok na całą posiadłość, z lewej strony willa i pokoje gościnne, z prawej piwnica i sala degustacyjna.
Do winnicy zostałem zaproszony przez Dajanę Vatovec, która jest odpowiedzialna w winnicy za sprzedaż, marketing i PR. Spotkaliśmy się w miejscowości Dekani nieopodal Kopru, w restauracji Brič. Nazwa firmy nieprzypadkowo jest tożsama z nazwą lokalu. W końcu należą do tego samego człowieka. Po bardzo smacznym obiedzie składającym się z największych skarbów Istrii: ryb i owoców morza, udaliśmy się do winnicy, gdzie czekał już na nas enolog Uroš Bolčina. Z Urošem spotykałem się przy okazji różnych winiarskich festiwali i zawsze chętnie z nim rozmawiam. Jego osobowość szybko zjednuje mu sympatię rozmówcy. Jednocześnie jest bardzo utalentowanym enologiem, co wyraża się w winach które wychodzą spod jego ręki. Już po degustacji poznałem jeszcze prokurenta firmy. Sympatyczny młody człowiek, bardzo bezpośredni w kontakcie i zdecydowany w działaniu zupełnie nie pasował do mojego wyobrażenia zarządcy firmy. Całe trio zgodnie kieruje pracami całej winnicy, która jak na słoweńskie warunki nie jest wcale mała, gdyż produkuje około 100-120 tysięcy litrów wina rocznie.
Osiołki służą za biokosiarki. To lokalna rasa z Istrii.
W miejscu gdzie dziś znajduje się posiadłość Brič jeszcze pod koniec XX wieku znajdowały się jedynie dwa hektary winnic należących do Vinakoper. W 1999 roku kupił je wraz z leśnymi parcelami chorwacki miliarder Enver Moralić. Trzeci na liście najbogatszych Chorwatów i jeden z bogatszych ludzi w Europie. Zbudował piwnicę, willę i zasadził jeszcze 36 ha winnic oraz 2 ha gaju oliwnego. Z początku interes nieźle się kręcił. Moralić z wykształcenia jest agronomem, a w swoim portfolio miał już w tym czasie dwie piwnice w ojczystej Chorwacji. Jednak kilka lat temu stało się coś niepokojącego. Po nieudanej próbie zakupu winiarni Vinakoper jego zainteresowanie słoweńskim winem zmalało. Zbiegło się to w czasie z przystąpieniem Chorwacji do Unii Europejskiej. Winnica Brič zaczęła przynosić straty, a sama posiadłość zaczęła podupadać. Dwa lata temu Enver Moralić zdecydował się na zmianę kierownictwa przedsiębiorstwa i piwnicy. W ten sposób duet Dajana i Uroš zaczął podnosić winnicę z kryzysu. Pierwszą rzeczą było przekonanie właściciela do przejścia na ekologiczną uprawę. Są w połowie drogi do przyznania eko certyfikatu. Zaczęli wysyłać wina na międzynarodowe konkursy. Niemały sukces przyszedł od razu z londyńskiego Decantera. Z sześciu próbek wysłanych na konkurs wszystkie przywiozły brązowe medale. Uroš nie zwalnia tempa i szykuje sporo nowości, które po oficjalnej degustacji miałem okazję podpić z beczek.
Obecnie w sprzedaży
Większość wytwarzanych win to wina czerwone. Najważniejszą odmianą w winnicy jest refošk z uwagi na jego lokalny charakter. Ofertę czerwonych win uzupełniają cabernet sauvignon, cabernet franc oraz merlot. Jasne odmiany to przede wszystkim lokalna malvazija, uzupełniana przez szczepy rumeni muškat (yellow muscat), sivi pinot (pinot gris) oraz chardonnay. Chardonnay, refošk oraz sivi pinot wchodzą w skład białego musiaka wykonanego w metodą Charmata. Jest jeszcze wakacyjnie bezpretensjonalne rose wytworzone ze szczepu refošk o przyjemnym truskawkowym aromacie.
Letnia cisza
Dzięki śródziemnomorskiemu słońcu wina są bardzo mocne, a wysokie położenie winnic sprawia, że nie brakuje im również świeżości. Wina czerwone mają sporo tanin, zwłaszcza cabernet sauvignon. Nawet refošk, który w Słowenii jest zwykle dość świeżym i owocowym winem, tutaj pokazuje swoją pełną strukturę i pikantny charakter. Mimo wszystko mnie najbardziej spodobał się merlot, który w swoim oleistym ciele jest zadziwiająco świeży i delikatny. Jest bardzo aksamitne, gęste, z aromatem porzeczkowym i wyczuwalną wanilią.
Willa właściciela, basenu brak, ale widoki pierwsza klasa.
Z białych win największe wrażenie zrobiła na mnie malvazija. Pewnie dlatego, że tej odmianie Uroš poświęca najwięcej uwagi. Aromaty przywodzą na myśl nowoczesny sauvignon blanc – trochę tropików i pikantnych przypraw. W smaku więcej rozsądku i ogłady. Bajeczna harmonia między świeżością i pełnością błaga o nieco dłuższy smak. Jabłkowy finisz podkreśla świeżość. A to wszystko w podstawowej serii. Wkrótce na półki sklepowe w Słowenii trafią również macerowane białe wina, które próbowałem „spod lady” w piwnicy.
Dla turystów ciekawych interioru półwyspu lokalna izba turystyki w Portorožu przygotowała niespodziankę – udostępnia bezpłatnie elektryczne samochody i rowery, aby eksplorować Istrię w stylu eko. To się nazywa ekologiczna i ekonomiczna turystyka!
Edit: w rozmowie z enologiem Urošem Bolčiną dowiedziałem się, że wszystkie wina Brič są produkowane bez używania substancji odzwierzęcych, tym samym spełniają kryteria win wegańskich. Certyfikat wkrótce!
Pingback: Słowenia - mały wielki kraj winiarski. Gość Damian Buraczewski SlovVine.com | Radio Kulinarne