Sečovlje, źródło: Turistično združenje Portorož
Poranek we wsi Korte był melancholijnie nierzeczywisty. Na dziedzińcu hotelu Stara šola (Stara Szkoła) rośnie okazałe drzewo oliwne. Być może zostało tu zasadzone przed dwustu laty, gdy otwierano budynek pierwszej słoweńskiej szkoły publicznej na Istrii. Dziś to bardzo przytulny hotel ze świetną restauracją Kužina. Goście mogą tu spróbować wyrobów lokalnych producentów. Na śniadanie są to jogurty (np. z burakami), sery i marmolady (świetne wyroby z gospodarstwa Butul). Widać, że właściciele stawiają na jakość oferowanych produktów. Restauracja korzysta prawie wyłącznie z lokalnych składników. Wyjątek stanowią przyprawy ze Sri Lanki, gdzie swoje drugie gospodarstwo ma… rodzina Butul. Ponieważ hotel znajduje się w głębi półwyspu stara się przyciągnąć turystów właśnie jakością oferowanych usług.
Na dziedzińcu znajduje się taras z którego otwiera się widok nie na morze, a właśnie w głąb półwyspu. Widok, choć nie pocztówkowy, ma w sobie niewytłumaczalne piękno. Koi umysł mieszczucha. Soczysta zieleń wzgórz i pomarańczowe dachy domów wydają się malowaną sielanką albo dekoracją postawioną tu specjalnie dla turystów z zatłoczonych miast Północy. Mózg potrzebuje nieco czasu, aby zaakceptować odmienną rzeczywistość. Spokój. Napięcie, stan tak codzienny, że wręcz nieodczuwalny, popuszcza. Między zielenią sąsiedniego wzgórza słychać rytmiczny diesel traktora. Zaczynają się zbiory oliwek. Dekoracja nabiera rzeczywistych kształtów.
Degustacja oliwy w gospodarstwie Gramona, źródło: Turistično združenje Portorož
Słoweńskie Primorje stanowi północną granicę zasięgu uprawy oliwek w Europie. Najwięcej gajów oliwnych Primorja znajduje się właśnie na Istrii, choć w ostatnich dwóch dekadach także w regionach Goriška brda (wł. Collio) oraz Dolina Vipavy sadzi się coraz więcej drzew. Drzewka oliwne muszą wkładać więcej wysiłku, aby przeżyć na tym obszarze, przez co oliwa jest bardziej aromatyczna niż z leniwych drzew Południa. Na Istrii uprawia się głównie lokalną odmianę, istrska belica (można to przetłumaczyć jako białka istryjska), która jest przystosowana do chłodniejszego klimatu północnego Adriatyku, choć bardziej podatna na choroby niż międzynarodowe odmiany. Z kolei oliwa z jej oliwek jest bardzo poszukiwana. Charakteryzuje się mocnym, pikantnym aromatem, zielonymi nutami oraz wysoką goryczką. Istrianie oraz Włosi bardzo sobie ją cenią. Z kolei goście z północy kontynentu wolą mniej aromatyczną oliwę wyprodukowaną w większości z międzynarodowych odmian.
W ramach naszej wycieczki odwiedziliśmy gospodarstwo Gramona, prowadzone przez słoweńsko-angielskie małżeństwo. Andy oprowadził nas po gaju, który położony jest tuż nad solankami w Sečovlju. W tym czasie Nina przygotowała degustację produkowanej przez nich oliwy. Miejsce na gaj oliwny jest idealne. Solanki wpływają na lokalny mikroklimat zwiększając ilość słonecznych godzin. Gramona jest gospodarstwem ekologicznym, a oliwa którą produkują spełnia wymogi oliwy extra virgin. Wspaniale jest słuchać ich opowieści, próbując oliwę i mając widok na Zalew Pirański.
Oliwa Gramona, źródło: Turistično združenje Portorož
Oliwa z oliwek jest nieodłącznym elementem diety śródziemnomorskiej, która zawsze uchodziła za bardzo zdrową. Kolejnym składnikiem tej diety są ryby i owoce morza. Niestety, jak coraz częściej donoszą media, jakość dostępnych w handlu ryb jest coraz gorsza. Przemysłowy chów w Turcji, Grecji czy Norwegii za nic ma ostrzeżenia ekologów i zdrowie konsumentów. Liczy się zysk. Łosoś norweski zaczyna swoją złą sławą konkurować z azjatycką pangą. Tymczasem można inaczej. Udowadnia to rodzina Fonda, ich ferma rybna znajduje się w Pirańskim Zalewie, nieopodal solanek w Sečovlje. Nieprzypadkowo.
Silne prądy i stały dopływ słodkiej wody sprawiają, że między Chorwacją a Sečoljvem woda jest najczystsza na całym słoweńskim wybrzeżu. Dlatego właśnie tu Ugo Fonda wraz z córką Ireną i synem Leanem założyli fermę rybną. Postawili sobie cel, aby hodować najsmaczniejsze i najzdrowsze ryby na świecie. Wszyscy są z wykształcenia biologami, a swoje wcześniejsze doświadczenie zawodowe poświęcili morzu. Dziś ich ryby można dostać w najlepszych restauracjach w Słowenii, ale także w Austrii i Włoszech. Ich jakość jest tak wysoka, że w kartach menu restauratorzy zamieszczają logo firmy. Jest to efekt długiej pracy na swoją markę. W Fondzie nie stosuje się antybiotyków, ryby mają zapewnione więcej miejsca w swoich basenach, a karma jest naturalna. Dzięki temu nie ma zagrożenia epidemią jak w norweskich rybich fabrykach. Co więcej, każda ryba po połowie zostaje ometkowana, odbiorca wie, kiedy była złowiona. Niewątpliwy sukces Fondy daje nadzieję, że również inne fermy pójdą drogą zrównoważonego rozwoju.
Po degustacji wspaniałego carpaccio i tatara z morskiego okonia (labraksa) udaliśmy się w stronę Kopru zakończyć wyprawę mocnym akcentem. W Dekani swoją winnicę ma rodzina Bordon. To jedno z moich odkryć tego roku. Bordonowie jako pierwsi w regionie zaczęli w latach 80-tych XX wieku butelkować i sprzedawać wino. Wcześniej prawo pozwalało na to jedynie kombinatowi Vinakoper. Na początku XX wieku rodzina Bordon miała młyn wodny na Rižanie. Dziś w starym młynie robi się wino, a zamiast pięciu kół młyńskich jest turbina wytwarzająca energię elektryczną. Samo siedlisko robi niesamowite wrażenie. Stare, kamienne budynki zostały odnowione ze smakiem, a nowa piwnica idealnie wkomponowana w cały kompleks. Palmy i śródziemnomorska roślinność dopełniają egzotycznego wizerunku. Siedząc na dziedzińcu można odnieść wrażenie, że każde degustowane wino czerpie swój urok z okolicy. Tak z pewnością jest, ale sporo tych pozytywnych uczuć zabiera się wraz z butelką do domu. Sprawdzone.
Rodzina Bordon produkuje wina ekologiczne. Skupiają się głównie na lokalnych odmianach refošk i malvazija, ale znajdziemy u nich również odmiany międzynarodowe jak merlot, cabernet sauvignon, rumeni muškat. Bardzo ciekawie wypadają dojrzałe wina z odmian refošk oraz pomarańczowe z malvaziji. Z każdym kolejnym winem coraz bardziej nieznośny stawał się fakt, że wycieczka zbliża się do swojego nieuchronnego końca.
Okazało się, że słoweńska Istria, choć nieduża, ma bardzo wiele do zaoferowania. Trzy dni upłynęły bardzo szybko, nawet zbyt szybko biorąc pod uwagę fakt, że tematem wyprawy był zrównoważony rozwój. Wkrótce ukażą się zapewne pierwsze teksty inspirowane wyjazdem. Będę o nich informował za pośrednictwem kanału na facebooku, zapraszam do śledzenia.