Po dwuletniej przerwie nastąpiła prawdziwa kumulacja wydarzeń winiarsko-kulinarnych w Słowenii. W ostatnim wpisie opisałem największy festiwal wina w Słowenii, czyli Slovenski festival vin, który w tym roku będzie miał wyjątkowo dwie edycje. Tym razem chciałbym zaprezentować inny ciekawy festiwal: Orange Wine Festival. Jeszcze przed światową pandemią festiwal odbywał się dwukrotnie w ciągu roku, na wiosnę i jesienią. Co ciekawe edycja wiosenna była organizowana w Izoli (nadmorski kurort w Słowenii), natomiast jesienna we Wiedniu.
Wina pomarańczowe, czy jak wolą niektórzy bursztynowe, wciąż stanowią niszę w winiarskim świecie. Chodzi oczywiście o wina produkowane z jasnych szczepów z dłuższą maceracją na skórkach. Poprzez dłuższą macerację, wina zyskują ciemniejszy kolor oraz charakterystyczną aromatykę. W Słowenii nazywa się je po prostu winami macerowanymi, a anglosaski termin „orange wine” przyjmowany jest niechętnie. Winiarze argumentują, że nazwa ta jest nieprecyzyjna i może wprowadzać konsumentów w błąd. Jednak z drugiej strony rozwijająca się moda na wina macerowane to w głównej mierze zasługa komercyjnej sprawności anglojęzycznych handlowców.
Niewątpliwie wina te urzekają kolorem, choć prawdziwie pomarańczowe są jedynie niektóre z nich. Najczęściej są to odcienie ciemnego złota, choć zdarzają się również miedziane (wytwarzane z pinot gris), a nawet blado słomkowe. Maceracja może trwać od kilku dni do nawet kilku lat. Efekty bywają wspaniałe lub wyjątkowo blade. Wina wytwarzane są niskointerwencyjnie (tzw. wina naturalne) lub w bardzo skomplikowanym procesie technologicznym i enologicznym. Słowem, mają ze sobą niewiele wspólnego. Poza jednym. Obecnie stanowią bardzo modną niszę winiarstwa. Wina pomarańczowe promowane są jako rebelia autentycznych winiarzy w kontrze do wielkoprzemysłowych produktów. Wina te mają zaprzysiężonych przeciwników, jak i zagorzałych fanów. Ci pierwsi krzywią się na samą myśl o winie macerowanym, drudzy są w stanie wybaczyć wszystkie, nawet najbardziej oczywiste, błędy w sztuce. Faktem pozostaje, że trend win pomarańczowych (bursztynowych) powoli dociera także do Polski.
W Słowenii trend win macerowanych jest już dobrze widoczny wśród winiarzy. Wielu próbuje takie wina wytwarzać, a pozostali po prostu nazywają „a’la orange” nawet blado słomkowe wina w naiwnej nadziei, że konsument się nie zorientuje. Wokół tych win sporo się dzieje i wiadomo było, że musiałem w końcu wykorzystać okazję do porównania win z różnych krajów. Bowiem Orange Wine Festival to impreza międzynarodowa. Oprócz licznych producentów ze Słowenii, swoje wina prezentowali także winiarze z Włoch, Gruzji, Grecji, Austrii oraz Chorwacji. Na festiwalu można było spróbować aż ponad 150 próbek win. Wśród nich byli pionierzy win macerowanych z Collio: Radikon i Gravner.
Festiwal przyciągnął do Izoli prawdziwe tłumy. Winiarze prezentowali swoje wina w zabytkowych wnętrzach kamienicy Manzioliego z XV wieku oraz w kościele Wniebowzięcia po drugiej stronie placu Manzioliego. Na samym placu organizatorzy przygotowali stragany, gdzie swoje wyroby prezentowali także lokalni producenci wędlin, serów oraz restauracje.
Słoweńskie wina wyraźnie odróżniają się od win producentów z innych krajów. O ile wśród słoweńskich producentów wciąż panuje konsensus, że wino musi być zbalansowane, to wina z innych krajów miały zupełnie inne charaktery.
Gruzińskie wina były bardzo taniczne, w aromacie dość ostre. Jeszcze ostrzejsze aromaty, które dla wielu już dyskwalifikowałyby te wina, pokazywały wina z Włoch (choć w większości od słoweńskich producentów, przedstawicieli mniejszości narodowej we Friuli). Włosi prezentowali głównie pinot grigio oraz ribollę. Technicznie wypieszczone wina z nieco hipsterską nonszalancją przyjechały z Austrii. Tu ostrych aromatów było dużo mniej, choć mnie brakowało nieco miękkości. Dla mnie największą niespodzianką okazały się wina greckie. Zadziorne, mocne i wyraziste. Najmniejsze wrażenie zrobiły wina chorwackie, które w ogóle nie zapadły mi w pamięć. Być może były po prostu zbyt podobne do znanych mi win słoweńskich.
Orange Wine Festival wciąż się rozwija i zyskuje popularność. Możliwość spotkania producentów z kilku krajów i porównania trendów to niewątpliwa zaleta tego wydarzenia. Trochę szkoda, że jest to wciąż bardzo lokalna impreza. Z pewnością producenci z kolejnych krajów urozmaiciliby ten festiwal. Niestety, organizatorów ogranicza ilość miejsca. Już w tym roku nie wszyscy chętni producenci dostali możliwość prezentacji swoich win. Szkoda. Dobrze byłoby spróbować także win bursztynowych z innych krajów: Czech, Francji, Portugalii czy Niemiec. Być może także z Polski?