Słoweńskie winiarstwo w czasie zarazy
Winnica Bric w Dolinie Vipavy
Rocznik 2019 był w wielu winiarskich regionach na świecie uznany za wyjątkowo udany. Głosy zachwytu dochodziły z Europy: Francji, Niemiec czy Austrii. Również w Słowenii był to bardzo dobry rocznik. Chociaż letnie gradobicia zniszczyły część winnic na Krasie, to w pozostałych regionach krzewy bujnie obrodziły. Tak bardzo, że wielu winiarzy zdecydowało się na tzw. „zielone winobranie”, czyli redukcję niedojrzałych owoców, aby ograniczyć plon. Pomimo tego, ilość zebranych owoców jesienią była większa niż w poprzednich latach. W normalnych warunkach taka nadwyżka nie stanowiłaby większego problemu. Niestety, koniec zimy uzmysłowił wszystkim, że w 2020 roku nie będzie normalnych warunków.
Już w połowie lutego zaczęły do nas dochodzić coraz bardziej niepokojące informacje z Włoch. Wkrótce stało się jasne, że nowym ogniskiem epidemii covid19 w Europie stały się północne regiony Italii. Tymczasem w Słowenii nie było jeszcze żadnych potwierdzonych przypadków choroby, choć wszyscy zdawali sobie sprawę, że wirus zawita również do nas. Wielu mieszkańców przygranicznych miejscowości we Włoszech przyjeżdżało do centrów handlowych w Nowej Goricy i Koprze na zakupy. Nic dziwnego, że niepokój był szczególnie odczuwalny w okolicach tych miast. Po wprowadzeniu czerwonej strefy dla całych Włoch życie konsumenckie mieszkańców Italii przeniosło się do słoweńskich sklepów, kawiarni i kasyn. Z powodu coraz większego zaniepokojenia mieszkańców Primorskiej (zachodnia część Słowenii, granicząca z Włochami), słoweński rząd wprowadził kontrole temperatury ciała przekraczających granicę. Już pierwszego dnia zawrócono kilka osób udających się z gorączką do Słowenii na zakupy czy kawę.
Pola uprawne w mojej gminie
Wkrótce zdiagnozowano pierwsze przypadki w Słowenii i ku zdumieniu większości, wcale nie w regionach graniczących z Włochami, a w stołecznej Lublanie. Tymczasem rząd zaczął wprowadzać ograniczenia, aby opanować rozprzestrzenianie się wirusa. Wkrótce zamknięto wszystkie punkty usługowe, lokale gastronomiczne i sklepy z wyjątkiem spożywczych (i wielko powierzchniowych), aptek, drogerii i sklepów ogrodniczych. Rytualne w Słowenii wyjście na kawę przestało być możliwe. Większość społeczeństwa zdała sobie sprawę z powagi sytuacji. Od 30 marca obowiązuje kwarantanna wprowadzająca czerwone strefy w każdej gminie. Opuszczenie gminy swojego zamieszkania jest zabronione poza nagłymi przypadkami.
Działania te spowodowały ogromny spadek sprzedaży wina na krajowym rynku. „Zamówienia praktycznie z dnia na dzień spadły do zera!” – powiedział mi młody winiarz Žan Bric z Doliny Vipavy. Zdecydowana większość winiarzy najwięcej wina sprzedaje w segmencie HoReCa na lokalnym rynku. Choć niektórzy nie chcą się do tego przyznać przed zagranicznym blogerem, to utrzymują swoje gospodarstwa ze sprzedaży prostego, niebutelkowanego wina. W epidemicznej rzeczywistości producenci chwytają się różnych sposobów na minimalizowanie strat. Na szczęście w Słowenii nie ma problemu z wysyłkową sprzedażą wina. Internetowe winoteki odnotowują kilkukrotny wzrost obrotów. Niestety, pomimo intensywnego wzrostu, sprzedaż wysyłkowa jest wciąż zbyt mała, aby zniwelować wstrzymanie sprzedaży w segmencie HoReCa. Winiarze i dystrybutorzy organizują więc degustacje on-line, pakiety win na czas samoizolacji i podobne akcje.
Pomimo trudności na rynku, winiarze nie narzekają na brak pracy. Wiosną winorośl wymaga wiele troski. Widok z okna mojego mieszkania wychodzi na winnicę rodziny Bric, gdzie codziennie praca wre. Natura wyznacza rytm. Winiarze podążają za nią.
SlovVine 