SlovVine

Winiarski Blog Roku 2019 magazynu "Czas Wina"

Winnice: Koglot – między Friuli i Doliną Wipawy

Kiedy przyjechałem do Słowenii ponad dekadę temu, byłem zauroczony tutejszym krajobrazem. Alpejskie szczyty, gęste lasy, malownicze pagórki i winnice. Zwłaszcza te ostatnie szybko zawładnęły moim sercem, do tego stopnia, że zacząłem pisać blog o winie i robię to już od 10-ciu lat. Wiele przez ten czas się nauczyłem i przy okazji pozbyłem kilku naiwnych przekonań. Na przykład wyleczyłem się na dobre z marzenia o posiadaniu własnej winnicy.

Jest to chyba dość powszechne marzenie. Zwłaszcza wśród ludzi pochodzących z krajów niewiniarskich. Ot, cały dzień świeci słońce (tam, gdzie winorośl, musi być słońce), a właściciel winnicy przechadza się wśród zielonych pagórków doglądając jak jego winorośl pięknie i zdrowo rośnie. Niestety, szybko nauczyłem się, że ta iście filmowa wizja niewiele ma wspólnego z rzeczywistością. Posiadanie winnicy (a jeszcze gorzej: winnicy i piwnicy) to niekończąca się harówka. Przy czym nakład pracy wcale nie gwarantuje sukcesu, bo wystarczy ulewa, gradobicie lub susza, żeby cały włożony trud pracy zmarnował się w jednej chwili.

Stare budynki zostały wyremontowane i zaadoptowane na piwnicę

Ludzie żyjący w krajach winiarskich to wiedzą. Dlatego są dużo lepiej zaimpregnowani przed winiarskimi marzeniami od nas, ludzi północy. Jednak również w tradycyjnych regionach winiarskich zdarzają się niepoprawni romantycy, którzy rachunek ekonomiczny i zdrowy rozsądek zawieszają na kołku wchodząc do swojej winnicy. Dziś przedstawię jednego z nich.

Na piętrze Matej urządził małe muzeum

Matej Koglot jest wiecznym optymistą. Jest też niezwykle skromnym człowiekiem. Trudno wręcz uwierzyć, że jest dyrektorem przedsiębiorstwa, które ma swoje przedstawicielstwa w 20 krajach, a spółki córki w Indiach, Rosji i Chinach. Widocznie jego biznesowe spojrzenie nie sięga progu piwnicy, bo jak sam przyznaje, wie, że inwestycja nie zwróci się za jego życia. Rzeczywiście, 4 ha znajdujące się w rękach rodziny Koglot nie gwarantuje dużych zysków, lecz Matej na winnicę patrzy inaczej niż na firmę, którą zarządza.

Na winach nie kończy się oferta rodziny Koglot, są też rozmaite destylaty

Winnica znajduje się na zachodzie kraju, tuż przy granicy włoskiej. Jest to najbardziej wysunięta na zachód winnica w Dolinie Wipawy, w miejscu, gdzie pogórkowata Dolina przechodzi w płaską jak stół Nizinę Wenecką. Winnica Koglot znajduje się na równinie, co jest w Słowenii nietypowe. Położona jest na piaszczystej glebie. W lokalnym dialekcie ten typ ziemi nazywa się „glerja”. Brzmi niemal identycznie jak szczep glera, z którego produkuje się musujące prosecco na drugiej stronie granicy.

Oryginalna destylarnia z początku XX w. wciąż działa

Podstawowym szczepem winnicy jest malvazija. Matej wytwarza z niej wina świeże, pomarańczowe, dojrzewające w beczkach, a nawet musujące. Oprócz niej w winnicy znajdziemy także: chardonnay, sauvignon blanc, marselan oraz merlot.

Piwnica Koglot

Oprócz produkcji win, Matej produkuje także rzemieślnicze destylaty. W tym celu wyremontował starą destylarnię (po słoweńsku žganjekuha) z początku XX w. Urządzenie działa doskonale i daje wysokiej jakości alkohol. W ofercie rodziny Koglot jest kilka rodzajów ginu (z malvaziji oczywiście) oraz brandy (również z malvaziji). Pomimo ich niewątpliwego powabu, w czasie swojej wizyty w winnicy, skupiłem się na słabiej oprocentowanych produktach.

Tak naprawdę, Matej Koglot nie jest nowicjuszem w winnym świecie. Jego rodzina zajmowała się produkcją wina (jak niemal każdy w Dolinie Wipawy) od wielu pokoleń. Tradycja jednak została niemal przerwana przez ścieżkę zawodową Mateja. Zarządzając międzynarodowym przedsiębiorstwem nie miał zbyt wiele czasu na pracę w rodzinnej winnicy. W końcu jednak zmienił zdanie. Zainwestował w remont piwnicy i zakup nowoczesnego sprzętu do produkcji wina. W winnicy wciąż pierwsze skrzypce gra jego ojciec, natomiast królestwem Mateja jest piwnica. Tu powstają nowe wina Koglot, według nowoczesnych medot winifikacji.

Winnica jest utrzymana we wzorowej kondycji

Pierwszym winem, którego spróbowałem było wino musujące (penina) Glerja, wytworzona metodą klasyczną z malvaziji. Zawsze dość sceptycznie podchodziłem do win musujących z regionu Primorje, ale ostatnio przezwyciężyłem swoje uprzedzenia. Wydatnie pomogły mi w tym wina z winnicy Bordon (Evina penina), Berce (peneča klarnica) oraz musiaki od garażowego producenta z mojej wsi – Štrukelj. Również w przypadku Glerji, mamy do czynienia z bardzo dobrym musiakiem. Mamy tu wszystko, czego szukamy w tego typie wina. Mocne, lecz niezbyt nachalne bąbelki. Przy tym wino jest niejednoznaczne, delikatne. W ustach bardzo świeże i miękkie. Zadziwiające jak na musiaka, który dojrzewał na osadzie zaledwie pół roku. Po tym gazowanym wstępie, przeszliśmy do win spokojnych. Degustację otworzył sauvignon z 2022 roku. Wino po skończonej fermentacji dojrzewało przez rok w beczkach. Jak na mój gust wino zbyt oczywiste, z ostrymi aromatami. Nie przekonało mnie, choć miłośnicy odmiany nie byliby rozczarowani. Po sauvignonie wróciliśmy do malvaziji. Tym rezem Matej otworzył podstawową malvaziję, rocznik 2022. Wino powstało w 70% ze starych klonów tej odmiany. Po skończonej fermentacji przez pół roku dojrzewało w beczce. Wino bardzo przyjemne, z typowymi dla odmiany aromatami (kwiat akacji, brzoskwinia). Wino w smaku bardzo dobre, właściwie zrównoważone, wydaje się słodsze niż wskazuje na to cukier resztkowy (2g/l). Kolejnym winem było chardonnay z 2022. Przyznam się szczerze, nie jestem fanem tej odmiany, lecz tym razem zostałem miło zaskoczony. Wino dojrzewało w beczce 8 miesięcy, co pozytywnie wpłynęło na jego strukturę. Wino bardzo przyjemne i zrównoważone. W ustach nieco maślane i słodkawe.

Stare krzewy malvaziji prowadzone w tradycyjny sposób, tzw. brajda

Po linii podstawowej, Matej postawił na stole malvaziję glerja z 2020 roku. Glerja to linia win poważniejszych. Mamy tu do czynienia z fermentacją spontaniczną (także w przypadku musiaka) oraz dwutygodniową maceracją w kontrolowanej temperaturze. Efekt jest bardzo dobry. Zapach jest bogaty i przywodzi na myśl kukurydzę, whisky i słód jęczmienny. W ustach jest jeszcze lepiej. Smak jest długi, pełny i zrównoważony.

Na koniec spróbowałem także wina z nowej w Dolinie Wipawy odmiany marselan. Jest to szczep pochodzący z Francji, gdzie zdobywa coraz większą popularność, zwłaszcza na południu. Głównie ze względu na odporność na suszę i choroby. Daje jednak także bardzo dobre wina. Spróbowałem wina prosto z beczki i byłem zachwycony. Wino było dobrze zrównoważone, o dość długim smaku i przyjemnych aromatach czekolady i pikantnych przypraw. Mam nadzieję, że uda mi się go spróbować, kiedy będzie gotowe do sprzedaży.

Sam Matej przyznaje, że wciąż się uczy i wciąż poszukuje swojej winiarskiej drogi. Jednocześnie dotychczasowe efekty jego pracy są bardzo dobre i myślę, że niejeden winiarz z długim stażem, nie powstydziłby się takich win. Na przekór intuicji, zerwanie z tradycją i poszukiwanie własnej drogi często wychodzi na dobre. Ostatnio pisał o tym paradoksie Marek Bieńczyk w swoim felietonie. Rzeczywiście, pewnego razu jeden ze znajomych winiarzy przyznał, że także on by chętnie spróbował zmienić radykalnie styl win, jednak nie pozwoli mu na to rodzina. Matej Koglot nie wytwarza wina dla zysku. Jest to jego sposób kreacji, dzięki czemu może w pełni wyrazić swoją wizję. Z korzyścią dla wina.

3 comments on “Winnice: Koglot – między Friuli i Doliną Wipawy

  1. Panodespresso
    7 września, 2023

    Na myśl o ginie z malvazji pociekła mi ślinka….

    • dburaczewski
      7 września, 2023

      Mają kilka wariantów, nawet próbowałem kilka lat temu. Do domu zawiozła mnie żona 🙂

      • Panodespresso
        7 września, 2023

        Zaległbym wśród winorośli 😂

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.

Follow SlovVine on WordPress.com

Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

Dołącz do 24 subskrybenta