Jesienny poranek nie zachęcał do wycieczek. Mgła rozłożyła się w dolinie i do hotelowego pokoju docierało niewiele światła. Do jakiejkolwiek aktywności zmusił mnie jedynie drażniący sygnał budzika w telefonie. Po piętnastu minutach byłem już w samochodzie i opuszczałem osadę Šentrupert. Šentrupert to niewielka wioska, w której żyje około 300 mieszkańców. Nazwę zawdzięcza zabytkowej gotyckiej katedrze świętego Roberta (sł. sveti Rupert, šent Rupert) z XV wieku, która należy do najokazalszych obiektów sakralnych w kraju. W istocie kościół dominuje nad miejscowością i przy jego monumentalnej sylwetce, domy wokół wydają się jedynie chatkami dla krasnoludków. W słoneczną pogodę wieża katedry jest niezawodnym punktem orientacyjnym i dopiero po chwili człowiek dostrzega, że wokół niej znajdują się jeszcze jakieś domki. Nic więc dziwnego, że wieś zawdzięcza jej swoją nazwę.
Pokręciłem się po wiosce szukając wylotówki. Osada przypomina olbrzymie rondo wokół katedry i okazało się, że łatwo pojechać w złą stronę. W końcu się udało i przez mgliste pola skierowałem się w stronę północnych wzgórz. Jesienny krajobraz zaoranych pól był ponury i aż trudno mi było uwierzyć, że gdzieś w pobliżu uprawia się winorośl. Wąska dróżka zaczęła się wkrótce wić i wspinać ostro w górę. Skrzynia biegów okazała się bardzo krótka i bardzo szybko mój opelek wlókł się na pierwszym biegu. Na szczęście mgła zaczęła się przerzedzać i wkrótce zobaczyłem błękitne niebo. Zaś w porannym słońcu pokazała się winnica rodziny Frelih, rozłożona na szczycie wzgórza.
Dolenjska czyli Dolna Kraina to najchłodniejszy ze wszystkich słoweńskich mikroregionów winiarskich. Winorośl uprawia się jedynie na wzgórzach, które jesienią wyglądają niczym zielono-złote wyspy w morzu białej mgły w dolinach. Z powodu swojego chłodniejszego klimatu, Dolenjska przez wieki znajdowała się w cieniu innych regionów winiarskich. Sąsiednia Styria słynęła w całym Imperium Habsburgów ze swoich siedlisk, co skłaniało bogatych mieszczan, szlachtę i kler (głównie niemieckojęzyczne klasy) do inwestycji w winiarnie. W ten sposób styryjskie winnice w niemieckich (lub zgermanizowanych) rękach obsadzane były rieslingami i pinotami, które sprzedawano w całej Europie. Podczas, gdy dolenjskie parcele zaspakajały ludowe gusta lokalnych mieszkańców. W ten sposób archaiczne winiarstwo z Dolnej Krainy weszło w wiek XXI, kiedy winiarski świat znów łaskawiej spojrzał na lokalność. Moment ten doskonale wyczuli dolenjscy winiarze i szybko przystosowali swoje tradycyjne wina do wymagań współczesności. Obecnie w Dolnej Krainie bardzo dużo się dzieje, inwestuje i unowocześnia. Jest to chyba jedyny winiarski region w Słowenii, który przeszedł jakościowe trzęsienie ziemi. Okazało się, że przy nowoczesnej technologii i odpowiednim podejściu, chłodny klimat może być atutem.
Zrozumiał to już założyciel winnicy, Jožef Frelih, który przeprowadził się do Dolnej Krainy z ciepłej Doliny Vipavy. W 1892 roku kupił zrujnowaną przez filokserę winnicę nad Šentrupertem. Jako jeden z pierwszych w okolicy do odnowienia winnicy użył amerykańskich podkładek, odpornych na niszczycielską mszycę. Otwartość na innowację okazała się decydująca o sukcesie przedsięwzięcia. Tę lekcję zapamiętał wnuk Jožefa, Josip. Josip powiększył winnicę, prowadził gospodę i wciąż szukał nowych inspiracji. Jako pierwszy zaczął butelkować tradycyjny kupaż z Dolenjskiej – cvička. Cviček to specyficzne wino. Powstaje ze zmieszania odmian jasnych i ciemnych. Jego trzon stanowi najpopularniejsza odmiana Posavja, žametna črnina. W skład cvička wchodzą jeszcze modra frankinja (Blaufränkisch), laški rizling (Welschriesling), kraljevina czasem dodaje się także inne lokalne odmiany. Wino charakteryzuje się jasno szkarłatnym kolorem, jaśniejszym od modri pinot (pinot noir) lecz ciemniejszym od win różowych. W Słowenii używa się określenia „wino czerwoniaste” (sł. rdečkasto). Cviček ma owocowe aromaty (głównie wiśnie, czereśnie, truskawki i maliny), niski alkohol (max. 10%) oraz wysoką kwasowość. Było to proste wino stołowe, które pasowało do tłustej słoweńskiej kuchni. Kiedy Josip zaczął swojego cvička butelkować, sąsiedzi pukali się w czoło, jednak z czasem okazało się, że winiarz z Šentruperta miał rację. Podobnie jak w innych krajach winiarskich, także w Słowenii pod koniec XX wieku, konsumpcja wina zaczęła spadać. Ludzie zmienili swoje przyzwyczajenia, zamiast pić dużo, woleli napić się lepszego wina. Szczególnie mocno spadek konsumpcji dotknął masowe wina stołowe, do których także zaliczał się cviček. Wysoka jakość cvička, pozwoliła rodzinie Frelih pokonać pierwsze turbulencje kapitalizmu. Jednak, żeby dobrze żyć potrzeba było czegoś więcej.
Josip postawił na produkcję win musujących. Na przełomie lat 80. i 90. XX wieku w Słowenii było jedynie dwóch producentów wytwarzających wina musujące: pierwszym był olbrzymi kombinat Radgonske gorice, drugim rodzina Istenič z sąsiedniego regionu Bizeljsko-Sremič. Jednak obu tych producentów wykonywało swoje wina jedynie kopiując zagraniczne metody i stosując międzynarodowe szczepy. Frelih pragnął wykorzystać w produkcji lokalne odmiany: zeleni silvanec oraz žametna črnina. Zwłaszcza žametna črnina nie dawała spokoju Josipowi. Jest to endemiczna słoweńska odmiana, która nie występuje poza Słowenią. Najbardziej znanym egzemplarzem tej odmiany jest Stara trta z Mariboru, uznana za najstarszą żyjącą winorośl na świecie. Odmiana ta od zawsze służyła do produkcji cvička, którego musi stanowić co najmniej 50%. To właśnie žametovka daje cvičkovi świeżość i przyjemną owocowość. Co ciekawe, nie produkowano z niej w ogóle win jednoodmianowych. Pionierem znów okazał się Josip Frelih, który jako pierwszy wytworzył wino musujące z žametovki. Efekt okazał się bardzo dobry i rodzina Frelih szybko zasłynęła ze swoich win musujących.
Obecnie w ofercie penin (czyli musiaków) znajdują się wina wykonane jedynie z žametovki. Prowadząca dziś rodzinną winnicę Veronika uznała, że odmiana ta najlepiej nadaje się do produkcji win musujących. Robią z niej zarówno wina różowe jak i białe (blanc de noir). Musiaki z žametovki zaskakują swoim owocowym charakterem i świeżością. Dotyczy to także win dziesięcioletnich. W winiarni Frelih wykonuje się peniny metodą tradycyjną (zwaną też szampańską), a wino dojrzewa na osadzie minimum 3 lata. Dzięki temu wina są miękkie, wręcz aksamitne, a liczne bąbelki bardzo przyjemne.
Choć wina musujące stanowią główną część oferty, rodzina Frelih produkuje również wina spokojne. Do klasyki należy już Cviček od fare, pierwszy cviček, który został wyróżniony w prestiżowym konkursie Decantera. Z białych win oferują również zeleni silvanec oraz sivi pinot. Oba wina dojrzewają w beczkach i są macerowane na skórkach przez co zachwycają elegancją oraz dojrzałością. Wina czerwone to modri pinot (pinot noir) oraz modra frankinja (Blaufränkisch). Fani owocowego pinota mogą się poczuć zawiedzeni, bo noir od Frelihów to mocno zbudowane wino. Już sama jego barwa jest ciemniejsza niż większość win tej odmiany, które próbowałem. W smaku jest nieco pikantny i korzenny, co zawdzięcza dojrzewaniu w beczce. Z beczką przy modri pinot zawsze trzeba uważać, bo łatwo może „przykryć” delikatny owoc tej odmiany. Według mnie w noir z winiarni Frelih beczka została wykorzystana z dużym wyczuciem. Jeszcze lepsza jest modra frankinja (Blaufränkisch). Gęste, dobrze zbudowane wino, z korzennymi nutami i bardzo wyraźnymi owocami (głównie dojrzałe maliny i wiśnie). Wino bardzo harmonijne i przyjemne w smaku.
Idąc w ślady swoich dziadków, również Veronika Frelih stara się wprowadzać innowacje. Pierwszą z nich są wina z serii ECHO. Są to wina… wszechsłoweńskie. Owoce do ich produkcji pochodzą z wszystkich trzech słoweńskich regionów winiarskich. Echo belo to kupaż odmian pinela (Primorje), laški rizling (Podravje) oraz zeleni silvanec (Posavje). Wino jest bardzo dojrzałe, świetnie zbalansowane, miękkie i dość długie. Z kolei Echo rdeče, to kupaż odmian modra frankinja (Posavje i Podravje), merlot i barbera (Primorje). Połączenie naprawdę udane. Wino jest bardzo przyjemne, eleganckie i owocowe, a przy tym lekko korzenne, z delikatnymi taninami.
Jednak najważniejszym krokiem dla Veroniki było przestawienie winnicy na uprawę ekologiczną. To była jej pierwsza decyzja po powrocie ze studiów w Bordeaux i objęciu sterów w winnicy. Jest to bodaj pierwsza winiarnia w regionie Dolenjska, która zdecydowała się na taki ruch. Po raz kolejny rodzina Frelih została regionalnym prymusem. Wcześniejsze decyzje okazały się udane. Czy będzie tak i tym razem, czas pokaże. Póki co, winnica Frelih wchodzi na nowe rynki, między innymi ich wina znalazły się w ofercie importera Winnice Eurazji. Dzięki temu możemy w Polsce powitać Nowy Rok z kieliszkiem musującej žametovki. Kto by pomyślał jeszcze kilka lat temu?
Pingback: Słowenia - mały wielki kraj winiarski. Gość Damian Buraczewski SlovVine.com | Radio Kulinarne